poniedziałek, 30 grudnia 2013

Spóki mit

Od roku jestem członkinią forum o modzie alternatywnej spookyfashion.pl, na którym można znaleźć wiele przydatnych informacji oraz zasięgnąć porad stylistycznych. Członkowie tego forum mają zwyczaj co jakiś czas organizować spotkania, co jest bardzo dobrym pomysłem, skutkującym przeniesieniem znajomości w świat realny. Po długich i burzliwych dyskusjach kolejne tego typu spotkanie odbyło się 18 grudnia w krakowskiej kawiarni Absynt na ulicy Miodowej. Reprezentacja tego miasta stawiła się dumnie swą spóki trójcą, a by to wiekopomne wydarzenie nie zostało zapomniane, zostały poczynione zdjęcia, którymi się z Wami podzielę.
Dziewczyny okazały się być naprawdę sympatyczne, a tematów do rozmowy było tak wiele, że wręcz zabrakło czasu! Mam nadzieję, że niebawem uda nam się spotkać ponownie, może przy grach planszowych i domowych wypiekach?


1.
a) -"Wiecie, że siedzicie pod symbolem Asasynów?" 
    -"Co ty nie powiesz!"
b)"Nasza muzyka jest lepsza od twojej, lamerze!"



2. "JESTEŚMY BLOGERKAMI XD"


3. "Nie zabijaj, to ja mam rzucać uroki :<"


4. "Co robić? Mogę już zamknąć oczy?"



Na żywo wydaje się, że wszystko jest w porządku. Dopiero po obejrzeniu swych jakże cudownych póz okazuje się, że ustawienie się do nich nie jest rzeczą tak prostą, jak mogłoby się wydawać, zdecydowanie muszę nad tym popracować, ale nie mogłam oprzeć się pokusie ukazania w pełnej krasie aksamitnego gorsetu z Papercats.


Sukienka- KappAhl
Gorset-Papercats
Pończochy-Intimissimi
Buty-Dalowski
Naszyjnik-Cog Manufacture

niedziela, 15 grudnia 2013

Liebster Blog Award II




Koseatra z bloga koseatra.blogspot.com nominowała mnie do Liebster Blog Award. W tym poście odpowiem na zadane przez nią pytania.

1.Co sądzisz o blogu od którego otrzymałaś nominację?
 Blog Koseatry czytam regularnie od zimy ubiegłego roku, jej posty charakteryzują się wysoką znajomością tematu gorsetów, dzięki niej dowiedziałam się przydatnych informacji w ich temacie. Przyjemnie również spoglądać, jak jej blog się rozwija, posty stają się coraz bardziej zróżnicowane, a styl ich pisania coraz lepszy, dzięki czemu jest to jeden z blogów, na które chce się zaglądać. Jest to jeden z najlepszych blogów o tematyce gorsetowej, jaki znalazłam.

2.Kiedy potrzebuję wsparcia udaję się do...
Gdy potrzebuję wsparcia stosuję cały arsenał środków, z nadzieją, że przynajmniej jeden z nich mi pomoże. I tak, czasem rozmawiam z rodzicami, czasem z bliskimi znajomymi, pomaga mi również uczęszczanie do kościoła (o ile na co dzień bywa różnie, tak w chwilach kryzysu staję się osobą bardzo wierzącą, jest to  jednak na tyle nieregularne, iż czuję potrzebę określenia się w tym temacie), czasem pomocne są także zwierzęta, kontakt z małą ciepłą kulką w postaci mruczącego kota, bądź przymilającego się psa pomaga mi się rozluźnić i spojrzeć na problemy z innej perspektywy.

3.Nie znoszę, kiedy ludzie...
U ludzi nie lubię kilku cech, wśród których na prowadzenie wysuwają się dwie: nieszczerość oraz hipokryzja. Wyznaję zasadę, że najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa, ponieważ pozwala ona dostosować się do nowej, czasem gorszej, sytuacji. Co zaś do hipokryzji; nie szanuję osób, których działania są sprzeczne z czynami, wiem jednak, że jest to wada trudna do pokonania, czasem przyłapuję na niej samą siebie, co przypomina tylko, jak wiele pracy muszę jeszcze włożyć w wyzbycie się jej.


4.Pozytywną energię czerpię z...
Wiele pozytywnej energii dostarcza mi gotowanie oraz pieczenie, szczególnie dla innych, pomaganie innym w małej skali, czytanie dobrych książek, rysowanie, tańczenie, śpiewanie (które wychodzi mi okropnie :D). Ponad to od czasu do czasu lubię zastosować antydepresanty w postaci tak wspaniałej muzyki jak "Right Said Fred", "The Bloodhound Gang", co piękniejsze teledyski "Rammstein" (polecam "Du riechst so gut" w wersji z 1995 roku), czy "Kabanos" (polski zespół grający w klimatach okołopunkowych). Dobrze działają również filmy, szczególnie "Las Vegas Parano", do którego bardzo często wracam oraz gry komputerowe takie jak "Need for speed: most wanted". Bardzo dużo radości sprawia mi sport, jednak odkąd swego czasu z wielu przyczyn go porzuciłam, tak wciąż nie powróciłam do regularnego go uprawiania, acz nie zmienia to faktu, iż tenis oraz joga są doskonałymi środkami nastawiającymi pozytywnie do życia i pomagającymi "zebrać się w sobie" oraz zorientować się na cel.

5.Mój ulubiony film to...
"Las Vegas Parano", trylogia "Matrix", "Wyspa tajemnic", "Dziecko Rosemary", "Psychoza", "Dogville", "Rocky Horror Picture Show", "Zagubiona autostrada". Lista ta zmienia się od czasu do czasu, najnowszą w niej pozycją jest ostatni wymieniony przeze mnie film, obejrzany dopiero w tym roku-doskonały i nie pozwalający widzowi przestać o nim myśleć po skończeniu seansu.

6.Moja ulubiona książka to...
Wszystkie książki autorstwa Jane Austen, "Pachnidło", "Upiór opery", zbiór opowiadań Edgara Alana Poe, zbiór opowiadań Washingtona Irvinga, "Hotel New Hampshire", wszystkie nowele autorstwa Amelie Nothomb, trylogia Zafona ("Cień wiatru", "Gra anioła", "Więzień nieba", choć ta ostania pozycja jest napisana bez polotu, trafia tu jednak z sentymentu), "Niebezpieczne związki", kryminały Agathy Christie. Obawiam się, że wymieniając wszystkie ulubione książki post ten rozrósłby się do niebezpiecznej wielkości, także zakończę siedmioma tomami "Opowieści z Narnii" oraz "Listami starego diabła do młodego".

7.Swoją radością dzielę się...
Z wszystkimi, których znam, w sposób jaki akurat przyjdzie mi do głowy. Często staram się w taki czy inny sposób poprawiać humor znajomym, gdy widzę, że są w gorszej kondycji, ponieważ gdy jestem szczęśliwa, chcę by wszyscy mogli poczuć się przynajmniej w połowie tak dobrze.

8.Jakiej muzyki słuchasz najczęściej?
Upraszczając, słucham wszelakich odmian muzyki rockowej. Chętnie zasłuchuję się w utworach zespołów takich jak "Corpus Delicti", "Bauhaus", "Dom snów", "The Sisters of Mercy", "Clan of Xymox", "Rammstein", "Black Sabbath", "Nick Cave and The Bad Seeds", "Therion", bardzo lubię Davida Bowiego, "Dżem", "Skinny Puppy", "Nine Inch Nails", "Cult of the psyhic fetus", "Siouxie and the Banshees", "Madrugada", "Świetliki", "The Doors". Lubię zarówno gothic rock, jak i heavy metal, industrial, od czasu do czasu nocami słucham indie rocka, zdarzają się okresy black metalowe, jednak najbliżej mi do gothic rocka oraz industrialu.

9.Gdybym mogła zostać jakimś zwierzęciem, to byłabym...
Kotem. Nie bez powodu w starożytnym Egipcie zwierzęta te uznane zostały za istoty boskie. Ich "arogancja" jest w pełni uzasadniona, trudno zachowywać się inaczej, będąc rasą zesłaną z kosmosu by rządzić Ziemią (Futurama, polecam :P), co zresztą kotom doskonale wychodzi. Równie szczęśliwa byłabym, gdybym umiała poruszać się w połowie tak zgrabnie jak kot, mogę je oglądać godzinami, jak i większość użytkowników internetu :D.

10.Moja ulubiona postać historyczna to...
Przede wszystkim Józef Piłsudski, człowiek kontrowersyjny, acz genialny; następnie Aleksander Wielki.

11.Gdybym mogła wybrać dowolny zawód, byłabym...
Projektantką odzieży damskiej prowadzącą własną firmę; basistką w zespole grającym gothic rock; pisarką; menedżerem muzyków; wokalistką (najbardziej niedostępne, nie z tym głosem xD); poważnym ekspertem od prawa gospodarczego, w wolnym czasie jeżdżącym na motocyklu, wydającym pieniądze na koncerty, gorsety i naukę rzeczy wszelakich.


Tym razem powstrzymam się od nominacji, ponieważ blogi, które chciałam dołączyć do zabawy, dodałam ostatnio, zaś nie mogę odbić nominacji do bloga, który dał ją mnie, także na tym zakończę tę edycję zabawy. Pytania były ciekawe, pozwoliły na rozpisanie się, mam nadzieję, że nie przesadziłam z długością odpowiedzi :)

niedziela, 1 grudnia 2013

Kościół cmentarny pod wezwaniem świętego Leonarda w Busku Zdroju

Busko Zdrój to uzdrowisko położone w południowej części Polski. Znajduje się ono w województwie Świętokrzyskim, 45 kilometrów na południe od Kielc. Słynie z bogatych złóż wód siarkowych oraz jodkowo bromowych. Jego populacja w 2012 roku wynosiła 30 tysięcy mieszkańców.
Mimo, iż jest to małe miasto, można znaleźć w nim kilka godnych uwagi obiektów. W tym poście, w ramach opowiadania o rzeczach wartych poznania, przedstawię  najstarszy buski zabytek, czyli kościół cmentarny pod wezwaniem świętego Leonarda.
Drewniany kościół św. Leonarda jest dziełem cieśli Walerego, który zbudował go według obowiązującej sztuki i ornamentyki stosowanej w południowej Małopolsce.






Ta zbudowana z drewna modrzewiowego świątynia w obecnym kształcie powstała w roku 1699, na miejscu dwunastowiecznego kościoła pod wezwaniem tego samego patrona. Kościół jest orientowany. Po zachodniej stronie posiada kruchtę, węższą i niższą od nawy głównej. Kruchtę przykrywa trzyspadowy, pokrytym gontem dach, z trójkątnym półszczytem ozdobionym motywem promienistego „słońca”. Do kruchty prowadzą dwuskrzydłowe nieoryginalne drzwi z filonkami ozdobionymi drewnianymi kołpakami.
Naprzeciw kruchty znajduje się pięcioboczne prezbiterium tworzy wieloboczną absydę. Dwuspadowy dach zaokrągla się nad absyda nie tworząc szczytu. Pod dolną krawędzią połaci dachu biegnie poziomy, ukośnie przymocowany profilowany podokapnik chroniący przed zamakaniem szczytowe części szalunku. Równolegle, tuż przy przyziemiu, umocowany jest biegnący wzdłuż ścian obdaszek. Na kalenicy umieszczona jest barokowa wieżyczka pełniąca rolę sygnaturki, Składa się z wielobocznego trzonu i ażurowych ścianek zwieńczonym hełmem z iglica zakończona krzyżem. Absyda posiada od południa jedno okno a od północy przylega doń maleńka zakrystia.
Nawę główną oświetlają od południa dwa dziesięciopolowe okna. Kościół posiada konstrukcję zrębowo-słupową. Jest cały oszalowany. Z kruchty do nawy prowadzą drzwi ujęte w drewniany portal z nadprożem ozdobionym reliefem „w ośli grzbiet’ i z napisem Anno Domini 1699.







Na profilowanej belce tęczowej usytuowane są dwie pełne rzeźby wyobrażające Matkę Boską i św. Jana. Pośrodku barokowych rzeźb znajduje się krucyfiks z wyciętym z blachy Chrystusem.
Nawa i prezbiterium przykryte są płaskimi stropami. Były one prawdopodobnie w całości jedynie w prezbiterium. Malowidło przedstawia patronów Polski św. Wojciecha i św.Stanisława.
Prezbiterium z zakrystią łączy drewniany portal z potężnych, profilowanych bali modrzewiowych. Trapezoidalne nadproże połączone zamkiem ciesielskim z węgarami tworzą masywne odrzwia, na których zawiedzone były dawniej drzwi.





Najważniejszym, najefektowniejszym, pierwszorzędnym elementem wyposażenia prezbiterium jest główny ołtarz będący dwukondygnacyjny kompozycją architektoniczno-rzeźbiarską z centralnie usytuowaną, trójwymiarową figurą patrona kościoła.



Późnobarokowy ołtarz głównym składa się z mensy i obejmującej ją z trzech stron nadstawy będącej w rzeczywistości sięgającym posadzki retabulum. Stołem ofiarnym jest dosyć prymitywna mensa skrzyniowa nakryta kamienną taflą z wydrążona płycizną, w której znajduje się wykonana ze szlachetnego marmuru płyta z widocznym, sepulkurum czyli skrytką na relikwie. Czołową ścianę mensy ozdabia panneau z groteskowym ornamentem ułożonym antycznie.


Pierwszą kondygnację retabulum (cały w kolorze czerni) rozpoczynają masywne, czwórgranne, trójczłonowe filary stojące na bazach. Poszczególne człony oddzielają gzymsy działowe. Pierwszy człon (najdłuższy i najszerszy) ozdabia mocno spłaszczony romb koloru białego. Drugi człon (węższy i krótszy) jest z przodu ozdobiony ceramiczną rozetą a trzeci (najwęższy i najkrótszy) zakończony impostem, dźwiga rzadko spotykaną figurę Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny z ruchomymi rękami w stawach łokciowych i barkowych. Na symetrycznie położonym lewym filarze, będącym lustrzanym odbiciem prawego, znajduje się posążek św. Teresy.


Między filarami bocznymi a mensą wykonane są dwa półkoliste otwory wejściowe tworzące obejście z tyłu ołtarza, mieszczące wizerunki świętych: Piotra i Pawła. Drugą kondygnację wyróżniają dwie pary kolumn ustawionych uskokowo wobec siebie tzn. zewnętrzne są wysunięta bardziej do przodu a środkowe są nieco cofnięte w głąb. Trzony kolumn są gładkie, całe pomalowane na czarno, za wyjątkiem zewnętrznych, które spowijają spiralne wstęgi koloru białego.
Między kolumnami umieszczony jest posążek św.Leonarda, który stoi w niszy glifowego, ślepego, prostokątnego portalu. Poszczególne glify ozdobione są kolejno: ornamentem akantowym, ceramicznymi rozetkami i wicią roślinną z liśćmi i kwiatami róży. Figura przedstawia zakonnika w habicie dzierżącego w dłoniach kajdany- swój atrybut (św. Leonard jest patronem jeńców i więźniów, ale także bydła domowego i koni).
Wyposażenie nawy głównej jest ubogie, przypadkowe, niejednolite a w wielu przypadkach mocno nadszarpnięte czasem.Na wprost, po obu stronach prezbiterium, wiszą dwa bogato oprawne obrazy, będące przypuszczalnie fragmentami jakiegoś zdemontowanego ołtarza Po lewej stronie znajduje się wizerunek św. Jadwigi Śląskiej a po prawej dwóch młodych świętych, ubranych w rzymskie tuniki i trzymających w dłoniach gałązki palmowe. Mogą to, więc być męczennicy (palmy męczeństwa), np. Kosma i Damian, Korneliusz i Cyprian, Marceli i Piotr itd.



Na północnej ścianie wiszą obrazy Matki Boskiej Częstochowskiej oraz Koronacja Matki 
Boskiej.
Na zachodniej ścianie wisi obraz N.P.N. Marii Panny. Jednolity warsztatowo i artystycznie jest cykl czternastu obrazów Drogi Krzyżowej pędzla nieznanego, pewnie ludowego artysty. Funkcję użytkową spełniają ozdobne ławki przeniesione z kościoła parafialnego.






Wokół kościoła rozpościera się stary, nieczynny cmentarz grzebalny otoczony kamiennym murem. Na cmentarzu zachowało się kilka różnych typów nagrobków w formie krzyży (kamiennych i żeliwnych), pełnowymiarowych figur (Chrystus Nazareński, Matka Boska), kolumny oplecionej wicią roślinną, wreszcie tablic epitafijnych z napisami inskrypcyjnymi. Wśród kilkunastu stosunkowo dobrze zachowanych nagrobków wyróżnia się wyjątkowym kunsztem eklektycznym, wieloczłonowy pomnik nagrobny składający się z cippusu, kanelowanej, czworobocznej kolumny z kartuszem herbowym i zwieńczająca sterczyną w kształcie obelisku.



Kościół p.w. św. Leonarda długo pełnił funkcję kościoła parafialnego, a jego najbliższe otoczenie, w latach świetności Buska, nosiło nazwę Krakowskiego Przedmieścia. Po utracie rangi kościoła farnego na rzecz przyklasztornego kościoła p. w. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny, świątynia opustoszała i powoli niszczała. W latach sześćdziesiątych XX wieku przeprowadzono kapitalny remont i zamieniono go na kaplicę przedpogrzebową, której opiekunkami były mieszkające w pobliżu siostry albertynki. Tę funkcję sprawowały do 1987 roku. W najbliższą niedzielę sąsiadującą z 6 listopada – dniem patrona kościoła, odbywają się w nim msze odpustowe.

poniedziałek, 25 listopada 2013

Czarna militarna aktówka Restyle

Ostatnimi czasy pojawiła się u mnie konieczność zaopatrzenia się w mieszczącą format A4 torebkę. Wahając się między "Gothic windows" a "Gotycką bramą", jak typowa kobieta zdecydowałam się na "Militarną aktówkę", którą miałam okazję upolować na popularnym serwisie aukcyjnym w cenie niższej niż sklepowa. Dałam się skusić perspektywie zakupu nowego egzemplarza  o kilkadziesiąt złotych taniej niż na stronie restyle i na chwilę obecną uważam, że ten właśnie model okazał się być stylistycznie najlepszym wyborem.




Wymiary:
Wysokość 28 cm
Szerokość 37 cm
Szerokość boczna 10cm
długość regulowanego paska 150 cm




Torebka nie jest tak sztywna jak może się wydawać sądząc po zdjęciu sklepowym, charakteryzuje się miękkością, pod tym względem nie przypomina typowej, trzymającej kształt, teczki. Eko skóra owszem, jest czarna, lecz jest to czerń nieco "wyblakła", które to wrażenie potęgowane jest przez kontrast z aksamitnymi wstawkami, wszak czerń aksamitu jest najgłębsza.




Parciany pasek nie jest elementem idealnie dopasowanym, jednak prezentuje się on całkiem nieźle. Jest śliski i dość cienki, przypięty za pomocą karabińczyków, dzięki czemu teczkę można nosić na ramieniu, bądź za pomocą aksamitnej rączki (tu jednak obawiam się przecierania aksamitu). Dochodzimy do kwestii kolejnej: lepiej sprawdziłaby się rączka wykonana z eko skóry, jednak producent postawił na estetykę, w wyniku czego lepiej ograniczyć się do noszenia torebki na pasku.

\



Torebka zamykana jest za pomocą suwaka, zatrzasku oraz karabińczyków.



W środku znajduje się główna komora oraz zamykana na suwak kieszeń, a także kieszonka na telefon oraz druga, dwukrotnie większa, na inne podręczne drobiazgi.
Podszewka wykonana jest z szeleszczącego, błyszczącego poliestru. Jest ona równo, porządnie pozszywana, żadna nitka nie odstaje.



Jak już wspomniałam, głównym kryterium, którym kierowałam się przy zakupie, była dla mnie pojemność. Ta aktówka mieści format A4, spokojnie spakuję w nią zeszyt, notatnik, podręcznik, książkę i niezbędne drobiazgi.




Do czegoś jednak trzeba się przyczepić, prawda? Pierwszy minus daję za brak kształtu- spodziewałam się torby sztywnej, wyglądającej dobrze nawet przy minimalnym spakowaniu, jest jednak inaczej; o ile modelowo prezentuje się ona po wpakowaniu przedmiotów formatu A4, to w innym wypadku wygląda nieco "smutno". Nie podoba mi się również podszewka, wydaje się być kiepskiej jakości, widzę, że będę musiała na nią uważać.

Uważam ten zakup za udany, jednak miarodajną ocenę będę mogła wystawić dopiero po dłuższym użytkowaniu. Na chwilę obecną daję 4,5/5.

niedziela, 24 listopada 2013

Odkrywanie miasta: pierwsze podejście

Od dawna kusiło mnie wybranie się po mniej znanych zakamarkach Krakowa w celu poznawczym, jednak za każdym razem coś stawało na przeszkodzie. Tym razem jednak się udało i w czwartek miałam okazję odbyć dłuższą wycieczkę po kilku krakowskich lokacjach. Zwiedzanie rozpoczęłam od dwóch fortów znajdujących się na ulicy Fortecznej, a dokładniej, "Fortu Borek", zaś po nim "Fortu Łapianka". Pogoda nie była zbytnio sprzyjająca, tak więc moja przygoda zaczęła się w przepełnionej deszczem ciemności, jednak dodało to jeszcze więcej uroku tak ciekawym przecież miejscom.

Fort "Borek" to główny fort artyleryjski, który powstał w latach 1885-1886, zaliczał się on do VIII sektora obronnego Twierdzy Kraków, obejmującego tereny między dolinami Wilgi i górnej Wisły; jest to artyleryjski fort dwuwałowy. Zadaniem jego było ryglowanie wylotów dróg oraz bronienie traktu wiedeńskiego (czyli obecnej Zakopianki) i podejść do promienia fortecznego od strony Libertowa.
Podczas II wojny światowej w forcie przetrzymywani byli rosyjscy oraz francuscy jeńcy; do lat dziewięćdziesiątych XX wieku mieściła się tu baza samochodowa i sprzętowa spółdzielni budowlanej.
Znajduje się między ulicami Korpala, Krygowskiego oraz Forteczną.










Następnie zaś odwiedziłam fort pancerny pomocniczy 52a "Łapianka" (Jugowice), czyli kolejny z krakowskich fortów. Powstał on w latach 1896-1902 i wzmacniał obronę południowej flanki twierdzy, umożliwiając panowanie nad traktem wiedeńskim (obecna ulica Zakopiańska). Jego głównym uzbrojeniem były cztery wieże pancerne wyposażone w armaty 8 cm M94. Jest on jednym z 14 krakowskich fortów obronnych. Nieopodal niego zlokalizowana była bateria artyleryjska do obrony dalekosiężnej. Obiekt ten przewidziany jest do zagospodarowania na Muzeum Ruchu Harcerskiego. Znajduje się on około 100-150 metrów od ulicy Fortecznej.







Klimat panujący w fortach przypadł mi do gustu, czuć było w nich duchy przeszłych wydarzeń, zaś kapiąca gdzieniegdzie z sufitu woda, wraz z całkiem porządnej wielkości podziemnymi jeziorkami jedynie dodała tym miejscom uroku. Było to bardzo interesujące, przyjemne, specyficzne przeżycie i zrealizowanie jednego z marzeń. Mam nadzieję powtórzyć tę wyprawę, szczególnie, iż teraz będę lepiej wiedzieć na co warto zwrócić uwagę, tak więc zdjęcia będą lepiej oddawać panującą tam atmosferę.

Po dwóch fortach zwiedziłam również "nawiedzony dom" na Rzące wraz z przyległościami oraz kamieniołom przy kopcu Krakusa. Niestety, aparat fotograficzny nie wytrzymał ilości wrażeń, tak więc nie podzielę się zdjęciami z powyższych miejsc, jednak przy kolejnej wyprawie nie omieszkam zrobić ich w pierwszej kolejności oraz podzielić się nimi na blogu.

Cóż więcej mogę powiedzieć? Polecam tę formę aktywności wszystkim, którzy tak jak ja gustują w miejscach dziwnych, opuszczonych, "strasznych", czy w jakikolwiek inny sposób "klimatycznych". Jest to przygoda o wiele lepsza od sztampowego zwiedzania pięknych europejskich miast, a darmowa i dostępna dla każdego.

czwartek, 31 października 2013

Dziady

Mamy 31 października, dla jednych dzień przygotowań do Wszystkich Świętych (wybaczcie autorytatywny ton, acz tak, to nie jest święto zmarłych, ale świętych, co robi dość dużą różnicę), dla innych okazja do świętowania Halloween, dla pozostałych dzień będący początkiem trochę dłuższego niż zazwyczaj odpoczynku od szkoły, pracy i związanych z nimi problemów, ale chwila, czy o czymś nie zapomniałam? Właśnie! 2 listopada mają miejsce obchody, wywodzących się z pogańskiej, polskiej tradycji, Dziadów- święta tyle interesującego, co niedocenianego.

Dziady w literaturze

Każdy z nas miał, bądź będzie mieć do czynienia z dramatem (a właściwie zbiorem czterech dramatów publikowanych w latach 1822-60) autorstwa Adama Mickiewicza pod tym właśnie tytułem. Jest to jedna z tych lektur szkolnych., które czyta się z zainteresowaniem, ponieważ napisana jest tak pięknym językiem, że ciężko się od niej oderwać. Dla tych, którzy "Dziadów" nie mieli okazji przeczytać, informuję (znów ta autorytatywność, muszę popracować nad stylem), iż numeracja ich części nie ma nic wspólnego z kolejnością. Ostatnią wydaną częścią jest ta, nosząca numer I (nieukończona, 1860 rok), zaś pierwszą- II (wydana w 1822 roku). Część IV wydana została również w roku 1822, a III w 1832.

Elementem wspólnym dla wszystkich części jest obrzęd Dziadów, od którego wzięła się nazwa zbioru. Dzieło to, zawierające w sobie wszystkie cechy literatury romantycznej, jest czołowym przedstawicielem tego gatunku, wywarło ono znaczący wpływ na rozwój polskiej poezji oraz prozy.


Pochodzenie tradycji

Kult zmarłych jest zjawiskiem widocznym w większości kręgów kulturowych, nie inaczej było w wypadku Słowian. Terminy świąt ustalane były według kalendarza lunarno-solarnego i wypadały one trzeciego dnia po nowiu, co wynikało z wiary, iż moc rosnącego księżyca wzmacnia wszelkie magiczne obrzędy. Według Słowian zaświaty dzielą się na dwie części: zaświaty niebiańskie, będące we władaniu bóstw takich jak Swarożyc oraz zaświaty dolne, których panem był Weles (Bies). W mitologii słowiańskiej występuje przekonanie, iż czas płynie inaczej, niż na ziemi; żywy człowiek, przebywając w zaświatach nabywał szczególnej mocy, jednak miało to wysoką cenę: 7 dni tam było równe ziemskim 77 latom.

Ciekawostką jest, iż Słowianie wierzyli w swoistą reinkarnację, według której człowiek odradzał się w ramach swego rodu, dusza zaś wracała na osadę z bocianami oraz lelkami.


Święto zaświatów górnych

Około 2 maja odbywało się święto dotyczące zaświatów górnych, które po przyjęciu przez Polskę chrześcijaństwa zaczęło być intensywnie zwalczane ze względu na pełen rozpusty charakter obchodów oraz kolidowanie z wielkanocą. W związku z tym, już w XVI wieku zaczęło ono zanikać, jednak jego ślady można odnaleźć w Górach Świętokrzyskich, gdzie 2 maja na grobach pali się ognie.


Święto zaświatów dolnych


W tym miejscu przechodzimy do tematu notki, czyli święta zaświatów dolnych, zwanego też Dziadami. Obchody tego święta miały charakter domowy i spirytystyczny, nie polegało na czczeniu zmarłych, lecz na wzywaniu ich po imieniu i zaopatrywaniu ich na dalszą drogę. Częścią tych obchodów była również, odbywająca się w nocy 1/2 listopada uczta Dziadowska (zwana również ucztą Kozła), której przewodził gęślarz (Guślarz, Huślarz) oraz "kozioł" czyli człowiek w rogatej masce. Była to uczta wyprawiana dla osób, kolokwialnie mówiąc, będących "jedną nogą w grobie", czy ludzi o słusznym wieku oraz żebraków. Dziadowie reprezentowali Wesela-psychopomposa (przeprowadza dusze zmarłych z zaświatów dolnych do górnych, Wyraju, skąd można było powrócić z nowym życiem na ziemię). Osoby żywe zwracały się z prośbą do Dziadów o wezwanie zmarłych na ucztę, która miała dostarczyć im energii niezbędnej do udania się do Wyraju. Wzywanie dusz odbywało się również w opuszczonych obiektach kultu takich jak kaplice, kościoły, bądź cmentarze. 

W tę jedną noc nie zamykano okien ani drzwi, w piecu (stanowiącym centrum domu) można było umieścić poczęstunek dla dusz zmarłych, przygotowywano ucztę Dziadowską, zaś o zachodzie słońca na miejscach pochówków palono ognie, co było nawiązaniem do palenia stosów pogrzebowych, które również odbywało się o zachodzie, tak by zmarły mógł wraz ze słońcem udać się do krainy Welesa. Ci zmarli, którzy pozostawali w Świętym Gaju (od starosłowiańskiego goit- miejsce gojenia się dusz) mogli udać się do dolnych zaświatów- Nawi.

Po przyjęciu chrześcijaństwa zwyczaj Dziadów zaczął zanikać, jednak był on tak mocno zakorzeniony, iż kościołowi udało się jedynie przesunąć go na 2 listopada, tak, by nie kolidował ze świętem Wszystkich Świętych. Dziady, to innymi słowami Święto zmarłych, w przeciwieństwie do katolickiego święta Wszystkich Świętych obchodzonego 1 listopada. Częsta mylność nazw wynika z faktu, iż w okresie Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, w ramach założeń laicyzacji państwa zaczęto określać katolicką uroczystość mianem święta zmarłych. Teraz już wiecie, że są to całkowicie odrębne święta o bogatej historii oraz całkowicie innych założeniach.


Posłowie

Przepraszam, jeśli popełniłam jakiekolwiek błędy merytoryczne i zaznaczam, iż nie jestem osobą zawodowo zajmującą się dziejami Słowian, chciałam jedynie przybliżyć, bardzo interesującą moim zdaniem tradycję. Mam nadzieję, że ta krótka notka zainspiruje Was do poszukania na własną rękę więcej informacji na temat Dziadów, a także sprawi, iż przynajmniej część z Was, zamiast Halloween wybierze, o wiele ciekawsze, posiadające własną tradycję, a przede wszystkim nasze własne, jedyne w swoim rodzaju Dziady.




Na zakończenie przedstawiam grafiki związane z obchodami Dziadów oraz maski symbolizujące zmarłych: